Tajemnice światła

Julia Ledóchowska – św. Matka Urszula
Myśli – zachęty – wspomnienia
Wydawnictwo Archidiecezji Lubelskiej „Gaudium”
Lublin 2004
 
W każdej okoliczności życia, czy smutnej, czy radosnej, w chwilach jasnych, czy ciemnych, bylem otworzyła oczy na jasne światło różańcowe, zawsze w nim mogę znaleźć wskazówkę, jak postępować i Bogu się podobać. R-II 340-341
 
Życie twoje niech będzie nieustannym różańcem czynu (…). Odmawiaj różaniec, to łańcuch, który cię przykuwa do Serca Maryi, on cię nauczy, jak kochać, jak modlić się, jak cierpieć i jak żyć na wzór życia Jezusa i Maryi. PZ 98
 

1. Chrzest Jezusa w Jordanie

Stanisław Celestyn Napiórkowski
(Z zamyśleń podczas procesji z Obrazem Matki Bożej Katedralnej w Lublinie w dniu 3 lipca 2003 roku)
 
(…) Trzecie światło zapalone nad Jordanem oświeca nasze życie. Jak Jezus w wodach Jordanu, tak my, ochrzczeni, w wodach chrztu świętego otrzymujemy namaszczenie i zostajemy posłani. Każdy ochrzczony otrzymuje namaszczenie Ducha Świętego i zostaje posłany, aby zwiastował Jezusa Chrystusa, królestwo Boże i konieczność nawrócenia się.
 
(…) co na tym etapie dziejów jest najważniejsze w Kościele, co jest najważniejsze w Kościele, który jest w Polsce…
 
Wiele jest spraw bardzo ważnych, jedna jest jednak najważniejsza: ZBUDZIĆ OLBRZYMA!
Olbrzym, to świeccy w polskim Kościele. Miliony śpią lub drzemią.
 
(…) Matko, jak przebudzić olbrzyma?
 

***

I ja jestem uśpionym olbrzymem… Boże, pomóż mi obudzić się. Jak się do tego zabrać? Matko Nieustającej Pomocy, Matko Dobrej Rady, pomóż… Może zacząć od przypomnienia sobie daty swojego chrztu, który dał mi tę moc olbrzyma? A potem oczyścić serce, otworzyć się na Miłość, wezwać Ducha Świętego, zaufać Miłosierdziu Bożemu… Zatopić się w szczerej modlitwie, modlitwie różańcowej… Jezu, ufam Tobie… Daj mi poznać Twoją wolę względem mnie. Co ja mogę zrobić dla Ciebie, Kościoła, Ojczyzny – poprzez służbę bliźnim. Święty Janie Chrzcicielu, naucz mnie prostować drogi dla Jezusa, rozpoznawać Jezusa ukrytego w moich bliźnich…

2. Objawienie się Jezusa na weselu w Kanie

Wesele w Kanie… Radość… Młodość… Matka… Syn… Ostatnie Jej słowa zapisane w Ewangelii. Słowa troski o potrzeby ludzkie… Ostatnie z nim wspólne chwile. Nie chowała Go dla siebie. On pójdzie pełnić swoją misję. Ona zostanie sama. Ze swoim bólem, ze swoją tęsknotą. Będzie służyć. Choć blisko Niego – jednak daleko, na uboczu, w ciszy, będzie służyć Jemu, Jego dziełu – aż po Krzyż. A potem młodemu Kościołowi.

A my? Czy umiemy cieszyć się chwilą. szczęściem naszych bliskich i … dalekich – nie zapominając o ich potrzebach, nie myśląc o sobie – mając wciąż Ją przed oczami duszy jako niedościgniony wzór i jako Matkę Nieustającej Pomocy? Czy umiemy znosić mężnie rozstania, szczególnie z tymi najbliższymi?

3. Głoszenie Królestwa Bożego i wzywanie do nawrócenia

 
Królestwo Boga nie ma horyzontu,
jest nieograniczone, ale może się zmieścić w sercu człowieka.
(…) Ogród, po którym przechadzają się pod rękę
Pan Bóg, święci i anioły.
Paszport, wiza doń niepotrzebne…
Ks. dr Wiesław Niewęgłowski
 

Zanim zaczniemy głosić Królestwo Boże, powinniśmy najpierw budować je w swych sercach.

Jeśli Królestwo Boże może się zmieścić w sercu człowieka, to może się zmieścić i … mieści się w sercu Twoim i w … moim – gdy tylko zaprosimy do niego Jezusa.

Jeśli przechadzają się po nim Bóg, święci, aniołowie – to i my w głębi naszych serc – jako gospodarze możemy się z Nimi przechadzać…

A spotykając się wzajemnie ze sobą w głębi swych serc, do których możemy się zapraszać – jesteśmy wszyscy razem, już teraz, w Królestwie Bożym, które staje się naszym królestwem.

Czyż może być coś cudowniejszego? Dziękujmy Bogu za to i zapraszajmy się wzajemnie do tego Królestwa już tu i teraz…

Lublin, dnia 27 lipca 2005

4. Przemienienie Jezusa na Górze Tabor

Codzienny Tabor

Już nie wiem, który dzień idę z Tobą Jezu. Z Tobą – do Ciebie. Prowadzi mnie Maryja. Wspiera najdroższy Przyjaciel – Ojciec Pio. Uczepiona do Różańca potykam się, upadam, zbaczam z drogi. A Ty idziesz wciąż ze mną. Często Cię nie rozpoznaję, boś ukryty. Ukryty w sercach bliźnich, a nawet w moim sercu. Zapominam o Tobie, nie rozpoznaję. Lecz na tej drodze często wstępuję na Twoją górę – na górę Tabor. Ty mi się ukazujesz na tyle, na ile otwarło się moje serce na Ciebie. Ukazujesz swą miłość, swoje piękno, dajesz mi poznać już tu, na ziemi, przebłysk szczęśliwej wieczności. Napełniając mnie swoją miłością, nadzieją – dodajesz mi siły do dalszej drogi. O ileż jesteś mi bliżej, niż byłeś dla swoich ukochanych, wybranych Apostołów! A ja ciągle zapominam o Tobie, za mało Cię wielbię, za mało dziękuję. A Tyś tak bliziutki, w Eucharystii. Mój „Tabor” jest „na wyciągnięcie ręki”. W bliziutkim kościele, w bliźnim, w którym żyjesz, w mojej duszy. Mogę na niego wstępować w każdej chwili życia… Jezu, pomóż mi, abym coraz lepiej rozumiała ten ogrom niezasłużonych łask, którymi mnie obdarzasz, naucz dziękować za nie i chwalić Cię słowem, czynem i całym życiem.

***

Jezu… Ty ukazałeś się Apostołom przemieniony przed dalszą swą drogą wiodącą przez krzyż do zmartwychwstania, aby dodać im siły do dalszego towarzyszenia Tobie.

Ty wiesz, jak trudno wytrwać w chwilach trudnych, w cierpieniu, Ty wiesz, jak słaba jest nasza wiara. Jak trudno i nam w naszych małych cierpieniach wytrwać z Tobą. Dlatego i nas wprowadzasz na naszą górę Tabor. Lecz wprowadzasz delikatnie. Jeśli chcemy…

Jezu wzmocnij moją wolę bezustannego zawierzania Tobie, abyś mógł mnie wprowadzać na moją górę Tabor, ilekroć będzie taka Twoja wola, a nie moja.

***

Kończy się przemienienie. Kończy się Eucharystia, pora opuścić Twój dom. Zejść na ziemię, opuścić Tabor…

Kończy się spotkanie z Tobą w moim Bliźnim. Trzeba się rozstać. Opuścić Tabor. Trzeba powrócić do szarej, nieraz trudnej rzeczywistości. To nie jest łatwo.

Ale… Ty pozostajesz ze mną, we mnie na tak długo, na jak długo zechcę Cię gościć. Jeżeli zechcę i wytrwam – to na zawsze… Zostajesz we mnie, ze mną, przemieniasz się we mnie i … przemieniasz mnie na swoje podobieństwo … na ile ja zechcę…

Lublin, dnia 10 listopada 2005

5. Ustanowienie Eucharystii

Przyszłam do Ciebie…
Czekałeś… Kochałeś…
Spłynąłeś cichutko przez serce i ręce Kapłana.
Klęknąłeś obok mnie… Nie śmiałam podnieść wzroku… Modliliśmy się już… W Twoich i w… moich małych sprawach… W sprawach nas wszystkich.
A potem cichutko, znów przez dłonie Kapłana wpłynąłeś delikatnie do mojej głębi. I zostałeś…

Dla Ciebie czas nie istnieje, lecz dałeś nam go, byśmy mogli Cię w nim ugaszczać. Byśmy mogli być razem. Ty, ja i my wszyscy, którzy tego zechcemy – z naszej woli, teraz i zawsze.
Dziękuję Ci za Twą miłość, za największy Dar – za Ciebie w Eucharystii. Za ten czas, który nam dałeś, a który mogę i chcę Ci oddać, za przedsmak wiecznej radości, który mi dajesz już teraz kosztować. I za Kapłanów, bowiem tylko dzięki nim możemy być razem…

***

Zastanówmy się, czy nie zaniedbujemy Mszy św., czy uczestniczymy nie tylko w Mszy św. niedzielnej, ale korzystamy z radością z okazji w dnie powszednie – oczywiście nie zaniedbując swoich obowiązków stanu i wezwań Bożych, szczególnie do posług bliźnim. Czy spotkanie z Jezusem w Eucharystii jest dla nas radosnym przeżyciem, spotkaniem z najdroższym Przyjacielem, a nie tylko spełnieniem obowiązku? Czy jest dla nas szkołą modlitwy, uduchowieniem i rozpromienieniem naszej codzienności nieraz szarej i smutnej? Źródłem siły, radości i światła, które możemy nieść bliźnim, których na naszej drodze postawił Bóg?

***

Rozważając tajemnicę ustanowienia Eucharystii, zastanówmy się, czy mi korzystając z Jej owoców, uczestnicząc tak często we Mszy św. dokładamy wszelkich starań, aby przyczyniać się do godnego i uroczystego jej celebrowania? Każdy z nas może i powinien w różnoraki sposób to czynić. Czy ja nie zaniedbuję czegoś w tym względzie? Na przykład czy dokładam wszelkich starań do właściwego zachowania się wiernych w czasie celebracji, szczególnie zwracam uwagę na wychowanie dzieci i młodzieży. Czy przyczyniam się do porządku i ładu w świątyni, estetycznego jej wystroju? Czy wykorzystuję swój czas, umiejętności i talenty do ubogacenia celebracji w swej wspólnocie parafialnej, czy pomagam w umożliwianiu tego innym? Czy biorę czynny udział w celebracji – w modlitwie, śpiewie? Może należałoby dołączyć do rachunku sumienia i te sprawy?

Lublin, dnia 14 grudnia 2005