Pod lampą naftową, przy okrągłym stole,
po dniu pracowitym, spędzonym w mozole,
ręce mego ojca szorstkie, spracowane,
łupały orzechy w Dębówce zebrane.
Ja – mała dziewczynka, przy ojcu siedziałam,
jego opowiadań z uwagą słuchałam,
patrzyłam z miłością na oczy kochane,
czoło opalone, bruzdami zorane.
***
W małym pokoiku przy telewizorze,
po dniu ciężkiej pracy, o wieczornej porze,
ręce mego męża szorstkie spracowane,
łupały orzechy gdzieś na wsi zebrane.
Ja także po pracy bliziutko siadałam,
i jakąś robótkę w ręku swoim miałam,
patrzyłam z miłością na oczy kochane,
czoło opalone, bruzdami zorane.
***
Dziś w naszej kuchence, na stołeczku małym,
od samego rana, jeszcze przed dniem całym,
ręce mego wnuka te małe kochane,
łupią znów orzechy na działce zebrane.
A mnie na ten widok aż łzy w oczach stają,
wspomnienia w mym sercu same ożywają,
i patrzę z miłością na to dziecko drobne,
tak bardzo do dziadka, pradziadka podobne.
10 września 1995 r.
Comments
Jedna odpowiedź do „Orzechy”
[…] babciMoje dworkiPowrót do przeszłościSiewnaGromnicznaWolnośćJesieńOrzechyLublin, księżyc i jaBoże okoRozmyślania o chwili obecnej*** (Kiedy […]