Święty Józefie z obrazu Piotra Stachiewicza

Na zaoranych jesienią bruzdach
       – wiosenne słońce drga
odbijając się w kałużach z resztek roztopów.
Ponad polami unosi się mgła.
       Ziemia pachnie wiosną…
Twe spracowane, zmęczone dłonie wciąż ciągną trawy wóz,
stopy wciąż grzęzną w czarnej, żyznej glebie
– i z duszy mej znika mróz,
       Wspomnienia jak kwiaty rosną…

Twa twarz spieczona słońcem – gorącym słońcem pustyni,
czy słońcem palącym zbocza żyznej, Lubelskiej Ziemi?
       To nieważne…
Twe żyły nabrzmiałe od pracy w warsztacie,
czy przy karczowaniu roztoczańskiego lasu?
       To nieważne…
Twa postać, to postać cieśli z Nazaretu czy postać mego Ojca, Teścia, Dziada?
       To nieważne…

Lecz ważne jest to, że:
       milcząc – uczysz,
       ufając – uczysz,
       pracując – uczysz,
       kochając – uczysz naszych Ojców być ojcami
i na przednówku życia dajesz im nadzieję i wiarę w to,
że starczy im sił do ciągnięcia swojego wózka przez rozmiękłą od łez,
ciężką, lecz żyzną, ojczystą ziemię…

Lublin, dnia 1 kwietnia 1998 r.