Kazimierzowski tryptyk

***

Jeszcze słyszę szum Wisły, czuję jej fal dotyk,
widzę najpiękniejszy ze stylów: nadwiślański gotyk.
Jeszcze słyszę dzwon Fary, jeszcze widzę Trzy Krzyże,
widzę Boga w tym pięknie – kiedy sięgam wciąż wyżej.

ZAMEK l BASZTA

Wzniesieni na opoce, zlepieni z tej samej gliny,
szerokie horyzonty ukazał im sam Bóg.
U stóp ich ludzkie morze i rzek polskich doliny,
krzyżują się tu szlaki zawitych, krętych dróg…

Baszta wysoko się wznosi, piorunów ściąga moc,
by nie trafiały w miasto, w burzliwą, ciemną noc,
Turystom pokazuje moc Boga w Jego dziełach
a to co sama czuje cichutko z wiatrem śpiewa…
Kiedy ukołysane pieśnią miasteczko w nocnej ciszy
zaśnie już – prastary Zamek nie śpi i cichy Śpiew w niej słyszy …

Wzniesieni na opoce, z tej samej zlepieni gliny,
blisko – a tak daleko ustawił ich sam Bóg.
Na dwóch tak bliskich wzgórzach wciąż trwają ich ruiny,
wciąż młode – chociaż stare – na szlaku ludzkich dróg…

Zamek wysoko się wznosi, czuwając dzień i noc.
W sercu głęboko skrywa tajemnic swoich moc.
Turystom pokazuje w głębiach swoich ukryte
skarby przeszłości miasta – w kamieniach i w sercach wyryte…
Gdy Wisła w blasku księżyca srebrem wśród nocy lśni
Zamek wśród pieni słowików o wiecznym szczęściu śni…

Wzniesieni na opoce, z tej samej zlepieni gliny,
do służby człowiekowi powołał ich sam Bóg.
Trwają służąc Mu wiernie przez długie wieków godziny
na skrzyżowaniu krętych, zawitych ludzkich dróg…

***

Gdy przemierzam wspomnieniem kazimierskie ulice,
mijam drogi wciąż sercu przyjaciół mych rój.
Ponad miastem płyną dwa pyzate księżyce:
nie Kuncewiczowskie, lecz ten Twój i mój…

Lublin, dnia 9 lipca 1998 r.

[Tchnienie]