Sławinkowska Lipa

Magdzi R.

Przed wieloma laty, kiedy byłam mała,
jedno piękne drzewo mocno ukochałam,
była to ogromna, piękna lipa stara,
rosła na Sławinku, wielka i wspaniała.

Nie znałam wielkością drzewa jej równego,
tak bardzo starego i pnia tak grubego,
że jak kilka osób razem się zebrało,
to dopiero objąć to drzewo zdołało.

Życie płynie dalej, minęło lat wiele,
odeszli w nieznane starzy przyjaciele,
Sławinek już nie ten i ja nie ta sama,
choć już wiele nie ma, to lipa została.

Życie płynie dalej – lipa „przeszkadzała”,
bez pięknych konarów samotna została,
zielone gałązki życie postradały,
kiedy już łączności z pniem swoim nie miały.

Lecz pień żyje nadal, bo głęboko w ziemi
korzeniami swymi mocno wrośniętymi
karmi się sokami, nowe siły zbiera
i choć życie ciężkie – żyje, nie umiera.

I oto – o dziwo. Wokół pnia starego,
zdawało się czasem, że już umarłego,
zielonych gałązek obfitość wyrosła,
lipa znów się stała piękna i wyniosła.

***

Nie wiem – z mroku cienia, czy z wielkiej jasności,
wiem tylko, że z wielkiej tej Bożej miłości
wyrósł pień prastary mego rodu drzewa,
co nigdy nie ginie, lecz wiecznie dojrzewa.

Wielkie dziejów burze ziarenka przyniosły
ze wschodu, z zachodu, aby w ziemię wrosły,
w polską, zdrową glebę, przez wieki oraną,
krwią, potem i łzami wiecznie użyźnianą.

Zawsze były trudy, przez pokoleń krocie,
praca ponad siły, wojny, bezrobocie,
lecz gdy w głębiach mojej pamięci wędruję,
skarby przeogromne w korzeniach  znajduję.

Konary, gałązki – burze wciąż niszczyły,
nawet i korzenie podmywane były,
lecz gałązki młode  ciągle odrastały,
na starych korzeniach swe oparcie miały.

By gałązki drzewa zawsze żywe były,
to prace pokoleń na to się złożyły,
choć mijają lata, ludzie przemijają,
życiodajne soki przez pień przepływają.

I dotąd gałązki życie swoje mają,
dopóki pnia swego mocno się trzymają,
żywią się sokami swej ziemi ojczystej,
z wierzchu zatruwanej, lecz w głębi – wciąż czystej…

Lublin, dnia 6 lipca 1995 r.

[Moja mała księga miasta II]